Muzyka: Tomasz Stańko, Bobo Stenson, Anders Jormin, Tony Oxley (1, 5, 7); Tomasz Stańko (2, 3, 4, 6, 8); Tomasz Stańko, Bobo Stenson (9); Tony Oxley (10)
Rok 1995. Wielkie, nowe otwarcie ze wspaniałym, międzynarodowym kwartetem (Bobo Stanson - fortepian, Anders Jormin - kontrabas, Tony Oxley - perkusja). Po blisko 20 latach od „Balladyny” Tomasz Stańko wrócił jako lider do ECM Records.
Skład marzeń, i również perfekcyjna realizacja artystycznej koncepcji, w której dopracowane w szczegółach kompozycje dzięki kunsztowi improwizatorów rozpadają się na nieskończenie wiele cząstek, łączą ponownie w piękną całość, płyną, lecą, ciszą, trwożą. Muzyka najczystsza.
Pierwszy raz Tomasz Stańko pozwolił, by o ostatecznym kształcie albumu - także o tytule - zadecydował nie on sam: Nie ma takiego drugiego producenta jak Manfred Eicher. On ma w ręku wszystkie atuty. Ma wiedzę o rynku, handlu, a równocześnie jest czystej krwi artystą.
Tytuł płyty nawiązuje do opowiadania Jarosława Iwaszkiewicz i jej słynnej, czarno-białej ekranizacji w reż. Jerzego Kawalerowicza.